czwartek, 4 września 2008

Z Katowic do Katowic przez Bałtyk

Eee... hehe... trochę brak mi pomysłu na wstęp, więc zacznę od tego jak to było:
Siedzę sobie w domciu, nie wadzę nikomu i dzwoni nagle Jacek:
-Siema ziomek! Co byś powiedział na małą przejażdżkę po okolicy? Bo to już sierpień się zbliża...
- Nie ma sprawy- odparłem. - Tylko spakuję sobie coś i za 10 minut, tam gdzie zawsze.
10 minut trochę mi się przeciągnęło, no ale czym to jest wobec kosmosu?

"Za 20 lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj. Śnij. Odkrywaj. "
[Mark Twain]


Nie ma co czekać.
Skład osobowy: Kelly's Family Frost, Asasyn (T-)Rex, oraz ELO, KAJ JEDZIESZ?! bajkrajders team w składzie Yedi i Yogo. No to fruuu!

Po pierwszych usterkach i bolączkach. My się nie zrażamy.

Na zdjęciu: "móóój dooom...", obok łobżarty jak bela Jacuś (na trzeźwo nie ma zabawy), sakwy nas wywaliły.
Jezioro Jeziorsko... pierwszy ciepły posiłek (zupka z kubka chińska z makaronem) od wyjazdu. Darmowe planetarium i empiryczne badanie entomologiczne.
Dicho 2 domy dalej, spadające gwiazdy "i Gosia szuka zjazdu... moment... co ja p...?"

Rynek i śniadanie w Kruszwicy

Ziomy występują w Puszczy Bydgoskiej.

Jaki (c)hapol ten Wdzydz na zdjęciu proszę Państwa! Jacuś aka Samson Felodupczyk

Szwajcaria na Kaszubach... jo jo.


Motto przewodnie, już u celu.



Harde gnoje, nie ma co.





Pozdrowienia z Lubiatowa

Ja mu tego nie zrobiłem, naprawdę:(

Dar pomorza...

I kempingowe laseczki z Małopolski, szukają szczęścia w ramionach Jacka.


Podobnie jak pierwszego dnia nad morze, tak i pierwszego dnia do domu coś przyniosło nam peszka i po konkretnej ulewie tym razem to Jacuś chycił kapcioszka.

Ambasada Śląska na Kaszubach... J. Gowidlińskie



W nocy była burza i nam trochę tam przemokło co nie powinno, więc Jacek pasterzuje żeby znowu nie przemokło.

Dark Yeday

Pamiątkowe foty po tej wizycie, które nadają się do quizu:
Kto tu wygląda na gowidlińskiego ścirza?
a) Kura b) Kura c) Kura
Wszyscy się zgadzają Tomek


Jezioro Żur i niebo nad...

Jacek i butelka mleka nad Wisłą między Świeciem a Chełmnem po dobrym dniu. Już wieczór. Za Chełmnem przyjacielski Pan Wojtek zaczepia nas na ulicy i proponuje nam rozbicie się u niego w ogródku, ponadto wpuszcza nas do swojej łazienki i po trochu mówimy sobie o życiu...

Zdjęcia Pana Wojtka niestety nie mamy, za to jest zdjęcie widoku, który mieliśmy u niego po wyjściu z namiotu. Kościół Archiprezbiterialny pw. Wniebowzięcia NMP. Spoko.

A tu już Toruń i kopierniki. Tak turystycznie trochę.

I gościnne słowiańskie dusze trochę nad Brześciem Kujawskim. Pani Halina i jej rodzina. Są jeszcze ludzie...

A tu miejsce do spania w sadzie przy ich gospodarstwie, gdzie nas ugościli. Kury, jabłuszka, pomidory i ogóry (ogór dla Yogóra dobra rzecz). "Niewiele Ci mogę dać, bo sam niewiele mam", ale co mogę to Ci dam.


Anioły z Jasnej Góry, chyba trochę nam towarzyszyły, bo w obie strony zahaczyliśmy o to miejsce w celach odpoczynkowo-konsumpcyjnych. Też jesteśmy hardymi pielgrzymami.


:)


W tym miejscu wypada pewnie rzucić coś dla ogólnego zarysu. Na siodełku przesiedzieliśmy 13 dni. Dodać do tego należy 2 dni przerwy nad morzem, 1 dzień w Koronowie w drodze tam i 1 dzień u chłopaków w Gowidlinie w drodze z powrotem.
Patrząc na licznik: 1461,8 przekręconych km, z czego tam 767,4 km a w drodze powrotnej już 694,4 km. Średnio trzaskaliśmy dziennie 112,5 km z prędkością ponad 18 km/h.
Warunki pogodowe nie były złe, zdrowotnie też całkiem w porządku, namiot dawał radę chociaż próbowaliśmy mu utrudniać.
Więcej chyba nie mam co pisać. Jeśli kogoś tu na dłużej zatrzyma, to wszelkie pytania, pochwały i matrymonialne proszę zostawić w komentarzach lub kierować na nasze powszechnie znane mejle. Jesteśmy otwarci na wszelkie propozycje przeprowadzenia prezentacji, rozmów ze sponsorami, chętnie udzielimy wywiadów dla mediów hihiii.

Na kole fajnie jest.
Było dobrze. Dzięki ziomek, piontal.

A tu bonusy! Dedykowane Kici i Jacusiowi, za to, że się wykazali zainteresowaniem.

Fejworit Jacka


Samson Wszędosznupek. W poszukiwanie ostatniego kabanoska.


I Neptun z wody wylazł nawet...

Nie strzymał hanys! Musiał se pofedrować!



Toruński towarzysz syjesty



I ostatnie trzy zdjęcia, które dedykuję swojemu towarzyszowi wyprawy, jako że to on jest ich autorem.


Kurczaczek, kiedy to było?
Kiciuś, rzuć gdzie mamy jechać i pojedziemy;)

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

żałuję żę nie zamieściłeś mojego osobistego faworyta wśród zdjęć z tejże wyprawy mianowicie Twojego z pierwszej wizyty na Wzgórku Paulinów:(

Pozdrawiam serdecznie również, piontagz

Anonimowy pisze...

eh no cudo włajaże! cudo chopaki! elo kaj jedziecie nastepnom razom?

Anonimowy pisze...

eeeeee... to tera jo! pinkie pinkie, pochwalam takie ekspedycje. I muszę powiedzieć Michaś, że dętki to Ty zmieniasz już pierwsza klasa;)

Anonimowy pisze...

ach jest i dedykacja. dzieee-kuuu-jeee * ale nad celem wyprawy nastepnej sie zastanowie i zarzuce pomyslem. moze ekwador? :D

Androfobia pisze...

Aniołki ze skrzydeł obdarte, bez głów i nogi. Poobcinane kciuki i wyprute nerki. Złamanie otwarte piszczeli. Szklane oko. Potłuczone serduszko porcelanowe. Łysa czacha. I chuj!