sobota, 1 maja 2010

Myślane po cichu

Siemacie!
Chciałoby się coś ładnego na wiosnę dać, ale okoliczności nie sprzyjały.

Mors magistra Vitae est. Najlepszą. Dopiero jak Cię boli, to czujesz, że żyjesz.
I po cichu można sobie myśleć, rozmawiać. Płakać po cichutku. Bez męczenników i krzyków domysłów, jak to ładnie Życiński napisał. Bez krzyków pod Wawelem i ciągłego słuchania listy ofiar.

Tą Panią po rękach trzeba całować. I tak nas wszystkich dojedzie.




Chopin się chyba nie spodziewał, że będzie się musiał tyle nagrać.









Po raz pierwszy chyba dostrzegłem, że politycy to też ludzie. I przyznam szczerze, że ruszają mnie historie ludzi, którzy uciekli przeznaczeniu, którzy wygrali przypadkiem życie lub podobnym przypadkiem skazali kogoś na przegraną. Nie sposób się wczuć w coś takiego.




Podoba mi się zwyczaj picia wódki na grobach. Nie chlanie i impreza, tylko wzniesienie toastu. Jak w filmie z Harrisonem Fordem o K19.